14 stycznia 2002r. rozpocznęły się zdjęcia do kolejnego filmu o przygodach agenta 007. Po raz kolejny główną rolę zagra Pierce Brosnan, a jego przeciwniczką będzie Halle Berry. Czarnym charakterem prawdopodobnie zostanie Billy Bob Thornton, a dziewczyną Bonda - Rosamund Pike.
Film wyreżyseruje Lee Tamahori ("W sieci pająka"), a tytułową piosenkę wykona Madonna. Tym razem Bond będzie "rozbijał się" Astonem Martinem Vanquish.
Premierę filmu zapowiedziano na 22 listopada br. (w Polsce tego samego dnia!!!). Szykuje się prawdziwa uczta dla fanów Bonda.
Treść filmu
James Bond po szalonym pościgu na zaminowanym polu w strefie zdemilitaryzowanej wpada w ręce wroga. Zostaje uwięziony w północnokoreańskim więzieniu. W czasie akcji ginie koreański pułkownik Moon, a bezwzględny porucznik Zao zostaje trwale okaleczony.
Po kilku miesiącach Szef Krajowej Agencji Bezpieczeństwa - Falco - doprowadza do uwolnienia Bonda. Na skutek wymiany więźniów na wolność wychodzi także Zao. Falco jest przekonany, że Bond pod wpływem tortur zdradził swoich towarzyszy.
Na polecenie M agent 007 zostaje poddany obserwacji w laboratorium na Falklandach. Bond postanawia odzyskać dobre imię i ucieka na pokładzie okrętu wojskowego.
Efekty, efekty...
Kolejny film z Bondem - jak pokazują dostępne w internecie zwiastuny - będzie przebijał poprzednie części pod względami technicznymi. Stereotyp Bonda Brosnana kojarzony jest niestety z coraz większą ilością efektów specjalnych. Czy to dobrze?
Obawiam się, że może to spowodować przerost formy nad treścią, a to oznaczałoby kompletne spłycenie tematu agenta Bonda. Musimy pamiętać, że oprócz gadżetów przygotowywanych przez Q, filmy z Bondem to przede wszystkim specyficzna akcja. Szybka i dymamiczna, ale także ciekawa.
Osobnym - zupełnie marginalnym - problemem jest tytuł filmu. Polscy dystrybutorzy niewiele myśląc przetłumaczyli go jako Śmierć nadejdzie jutro. Nie mam pojęcia jak to im się udało. Dlaczego nazwę filmu udziwnia się? To wiedzą tylko sami pomysłodawcy, a historia oceni ich surowo!